sobota, 21 listopada 2015

Cannelloni z soczewicą czerwoną vegan



500g soczewicy czerwonej
Przyprawa do kuchni włoskiej
Cannelloni (np. w Biedronce było ostatnio vegańskie z durum)

Ugotować 500 g soczewicy czerwonej.Po odsączeniu zmieszać ją z przyprawą do kuchni włoskiej. Następnie nabić tą mieszanką każdy makaronik (żmudny proces) i poukładać rureczki w naczyniu żaroodpornym. Można zalać to wszystko sosem beszamelowym - na necie jest pełno przepisów. Piec tyle, ile podane na opakowaniu makaronu, a jak robimy z sosem, to do momentu lekkiego zapiecznia sosu.


Et voilà
Smacznego!

Śwat zmienia się na lepsze


Nie wiem czy to zmiana wewnątrz mnie powoduje takie myśli, czy rzeczywiście jest to faktem? Podzielcie się ze mną swoimi spostrzeżeniami i odczuciami w komentarzach.

Ostatnio zaczynam dostrzegać w ludziach dobro, i to niezliczoną ilość dobra. Takie dobro-dobro, a nie jakiś podrabianiec. Po prostu czyste szaleństwo. Otworzyłam oczy na świat i przecieram je ze zdumienia. Wystarczyło zmienić myślenie. Zazwyczaj ludzie myślą, że inni nie chcą dobrze, że są źli. A to jest bujda. To jest tylko wyobrażenie, nie wiem, chroniące przed zranieniem? Są ludzie, którzy nie są dobrzy, to prawda. Ale to, co teraz już dostrzegam, to to, że znakomita większość osób CHCE BYĆ DOBRA. Nie mówię, jest czy nie jest. Bo to jest zdeczka inna sprawa. Zdarza się przecież, że zranimy bliską osobę, choć nie mieliśmy takiego zamiaru. I tu jest sedno sprawy. Żeby zacząć patrzeć na innych, jak na siebie, jak na ludzi, a nie bestie. Ludzi, którzy chcą dobrze. Którym czasem może nie wychodzić, którzy gdzieś tam się potykają.

Naprawdę warto jest zachować wiarę w ludzi. Świat będzie dla nas lepszym miejscem, gdy zmienimy postrzeganie przez nas innych. Owszem, przejedziecie się i to nie raz. Ale jeśli ktoś wam uczyni przykrość, o wiele bardziej logiczne jest uznanie, że nie chciał wam zrobić przykrości, niż że chciał. W większości przypadków, osoba ta skrzywdzi was przez przypadek- no chyba że mówimy o osobach, które czerpią radość ze świadomego krzywdzenia innych.

Ale serio, świat zmienia się na lepsze. Ludzie zaczynają myśleć na głębsze tematy i interesować się czymś więcej, jak tylko czubkami własnych butów. Zaczynamy dostrzegać, że jesteśmy społecznością i jako społeczność wpływamy i na siebie nawzajem i na środowisko. I widzimy już, że możemy wpływać także pozytywnie. I zaczynamy działać.

To bardzo budujące.

Czy życie ma sens? Jaki jest sens życia? Czuję pustkę


Te dwa pytania stanowiły podstawę moich ostatnich 7 lat życia. A lot of time, ale taka prawda. Dopiero niedawno sobie to uświadomiłam. Pomyślałam, że o tym napiszę, bo może znaleźć się trochę osób z podobnym problemem.

Większość ludzi, których spotykałam/spotykam na swojej drodze ma niejako ukształtowane i sprecyzowane patrzenie na świat. Są to ludzie wierzący, członkowie jakiejś religii (w PL najczęściej katolicyzmu:)). Religia pokazuje, jak żyć i dlaczego. Widzisz sens egzystencji. Co jednak jeśli tej religii w Twoim życiu nie ma, a nie należysz do osób prosto idących przez życie i raczej się nad nim nie zastanawiających?  No właśnie, wtedy zaczynają się problemy..-sorki że tak uogólniam, możliwe że są przypadki w których mimo religii, ktoś ma tego typu myśli, problemy-
Nie poznałam do tej pory nikogo oprócz siebie, kto poprzez zbyt szerokie rozmyślania filozoficzne zapędziłby się w taką życiową pułapkę, o której piszę. Mam jednak nadzieję, że tutaj znajdzie się ktoś taki. Ja sama szukałam w internecie, potrzebowałam znaleźć kogoś, kto myśli podobnie, lecz nie znalazłam.

Zaczynasz zadawać sobie pytanie, po co żyjemy. Jaki jest sens życia? Czy W OGÓLE jest jakiś sens? Szukasz, rozmawiasz z ludźmi, słuchasz, czytasz. Niestety, wszędzie pustka. Cisza, jak makiem zasiał.
Przychodzą myśli samobójcze- bo po co żyć, jak nie ma po co?

Chcesz się zabić. Jak się zabić? Jak najszybciej umrzeć? Jak odebrać sobie życie? Depresja.

Powiem jedno: mnie się udało wyrwać z tego. po 7 latach, ale się udało

WAŻNE
To nie jest prawdą, że jak doszło się do jakichś życiowych przemyśleń to one są prawdą i tylko prawdą, i są niezmienne. To jest gówno prawdą. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ŻYCIE CZŁOWIEKA JEST DROGĄ. Drogą do poznania siebie. I nikt nie powie ci jaki jest sens życia. Bo to jest celem, żeby odnaleźć ten sens. To my nadajemy sens. Wszystkiemu. Wydarzeniom, przedmiotom, uczuciom. My możemy go też odbierać. Odebranie sobie sensu życia jest straszną rzeczą. Jest śmiercią mentalną człowieka. Odebranie sobie czasu i możliwości dojścia do jednak innych przemyśleń- jest równoznaczne ze śmiercią fizyczną. Myślę, że nieuchronnie do niej prowadzi.


Czego się trzymać?
Życia. Nie chodzi mi o tępe "nie zabijaj się, to takie straszne!".. Zupełnie nie o to mi chodzi. Chodzi o to, by DAĆ SOBIE CZAS. Czas na znalezienie siebie. Mnie zajęło to 7 lat. Nie wiem ile zajmie to Tobie. Takie męczące poszukiwania mogą trwać nawet i całe życie. Nie wiem, gdybam tylko. Żaden filozof nie powie Ci "tak taki jest sens życia" i żaden naukowiec nie potwierdzi Ci tego, nie wyrysuje wykresu, nie przedstawi na schemacie. Tego jestem pewna. Wiem, bo szukałam zawzięcie. Filozofia proponuje konkretne sposoby patrzenia na życie i jego poszczególne elementy, ale nie da Ci prawdy. Bo każdy musi znaleźć swoją prawdę. Zbudować ją swoimi przemyśleniami, swoimi doświadczeniami i swoim życiem. Owszem możemy znaleźć coś, co będzie nam odpowiadało i nazwać się np. egzystencjalistami, ale czy tego szukamy? Czy właśnie wtedy będziemy szczęśliwi?

Tu chodzi o zajrzenie wgłąb siebie. O pozwolenie sobie na byCie. Bycie takimi jakimi jesteśmy, w każdym momencie życia. Jesteś smutny - to bądź smutny. Jesteś wkurwiony - pozwól sobie być, wejdź w tę emocję. Zrozum siebie. Pobądź ze samym sobą. Bądź ze sobą szczery. Doceń się.

czwartek, 15 października 2015

Fasolka po bretońsku vegan

Hej, dzisiaj przepis na przepyszną fasolkę po bretońsku. Nieistotne czy jesz mięso, czy nie. Ten przepis w standardzie jest wegański, a podkreśliłam to w tytule, żeby wegany mogły łatwiej znaleźć:)


Przepis standardowo od mojej mamy :>

-500 g fasoli białej moczonej przez noc lub najlepiej całą dobę w wodzie - szybciej się ugotuje(ok.1h)
-papryka czerwona (jedna lub dwie) pokrojona w kostkę
-marchew (3-5) starta na grubych oczkach tarki lub pokrojona na plasterki poprzekrajane na 4 cz.
-cebula (2-3) pokrojona w kostkę
-olej (np.rzepakowy)
-mąka pszenna
-przyprawa do dań z fasoli Prymat
-koncentrat pomidorowy

Namoczoną fasolę płuczemy, nalewamy świeżej wody i wstawiamy do gotowania. WAŻNE! Garnek z fasolką musi być przykryty pokrywką (dwa razy nie zrobiłam tego i fasola nawet po 3 h gotowania nie była gotowa). W międzyczasie myjemy, kroimy paprykę, marchew, cebulę. Cebulę z papryką zeszklamy w oleju na patelni. Jak już warzywa będą miękkie, zeszklone, czekamy aż fasola również będzie prawie idealnie mięciutka, dorzucamy do fasoli tę cebulę z papryką oraz posiekaną marchew. Dodajemy 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego (w zależności od tego jak pomidorowy smak chcecie uzyskać:)). Dosypujemy przyprawy do smaku (ja dodaję całe opakowanie). Jak fasola będzie już w pełni miękka, to przygotowujemy na patelni zasmażkę. Czyli rozgrzewamy trochę oleju i dosypujemy ok.3 łyżki mąki. Mieszamy z olejem i chwilę "smażymy", robimy złocistą zasmażkę. Następnie dodajemy do fasoli (oczywiście mieszając). Jak chcecie gęstszą fasolkę to dodajcie więcej zasmażki.

Smacznego!

Zrozumienie

Ostatnio naszły mnie refleksje. Zastanawiałam się, jaką cechę człowieka uznałabym za najważniejszą. Ostatecznie stanęło na zrozumieniu.

Zrozumienie jest początkiem dla wszystkich innych cech. Nie ma miłości bez zrozumienia (mam na myśli miłość, dojrzałe uczucie, a nie zauroczenie w pewnym wyobrażeniu danego człowieka). Bez zrozumienia nie ma też empatii. Empatia, czyli zdolność do współodczuwania z drugą istotą - człowiekiem, zwierzęciem... - rodzi się w nas, kiedy zaczynamy zauważać związki przyczynowo-skutkowe różnych działań i zachowań, rozumieć do czego prowadzą konkretne sytuacje. Śmiem twierdzić, że bez zrozumienia nie byłoby możliwe zbudowanie społeczeństwa.

Dlatego moim zdaniem, jeśli chce się osiągnąć jakiś efekt  np. w sprawie tolerancji osób homoseksualnych, należałoby w pierwszej kolejności pokazać ludziom osoby homoseksualne jako zwykłych ludzi, takich jak pozostali, pokazać, w jaki sposób czują się oni i jakie mają problemy, spojrzeć na to "ludzkim okiem", a nie trąbić wszędzie o braku tolerancji, bo to nic nie da. Nietolerancja wynika z niczego innego jak tylko z niezrozumienia. Zrozumienie rodzi akceptację.

I tak jest nie tylko z tym przykładem, ale też w wielu innych przypadkach. Wydaje mi się, że wielu ludzi lubi się ze sobą sprzeczać i woli to, aniżeli zastanowić się nad argumentami przeciwnika, zrozumieć. Czemu każda dyskusja musi prowadzić do czyjejś nawet teoretycznej wygranej?

Brakuje nam w życiu spokoju, zastanowienia.

Moja rada dla wszystkich ludzi łącznie ze mną to: nie oceniaj. Naprawdę może banalnie to brzmi, ale jest to podstawą. Ocenianie jest strasznie typowe i ciężko jest mu się oprzeć, ale warto próbować. Z każdym dniem będzie wychodziło lepiej. Widząc różnych ludzi i różne dziwne zachowania słowa same przychodzą do głowy, ale chodzi o to żeby ćwiczyć w sobie to zrozumienie drugiego człowieka. Chodzi o pilnowanie samego siebie, swojego umysłu. Nie mówię o publicznym ocenianiu, czy to w internecie czy to plotkowaniu ze znajomym. Mówię o naszym głębokim odczuciu, o postrzeganiu drugiego człowieka. Każdy znajduje się w innym etapie swojego życia.

Żeby świat stał się lepszym miejscem, zmiana musi zacząć się w nas. Nie możemy wymagać od innych. Możemy na nich pośrednio wpłynąć przez swoje życie, ale to od nas ma się zacząć zmiana na lepsze.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Tatralandia

Zarówno rok temu, jak i również w te wakacje wybrałam się do Tatralandii. Jest to taki wodny park rozrywki, ale nie tylko. Można skorzystać z naprawdę wielu atrakcji, przekimać się, wykupić jakieś zabiegi. Jedyne czego trzeba to gotówka i chęci :)


Rok temu nocowaliśmy z rodzinką kilka dni w miejscowości Liptovský Mikuláš, super-blisko aquaparku (ok. 4km, więc jakby ktoś chciał to może się przejść nawet pieszo, a widziałam "tubylców", którzy tak właśnie się tam udawali). Ogólnie na Słowacji nie ma problemu ze znalezieniem noclegu. Nawet jeśli pojedzie się w ciemno, bez wcześniejszego szukania i rezerwowania, na pewno coś się znajdzie. Jeśli chodzi o miejscowość, w której nocowałam to w co drugim domu można było wynająć pokój. Także luzik. Jeśli ktoś zamożniejszy, to przy samym aquaparku również można się zakwaterować.

Sam aquapark jest bardzo rozbudowanym miejscem. 14 różnych basenów, 26 dodatkowych atrakcji typu zjeżdżalnie (PS nie takie zwyczajne te zjeżdżalnie - niektóre są mocno adrenalino-twórcze).

Wszystkie niezbędne informacje, np. cennik itp. znajdziecie na ich stronie internetowej: http://www.tatralandia.sk/pl/

Od siebie chciałam Wam powiedzieć, czy mi się podobało, czy warto.
Myślę, że chociaż jeden raz byłoby warto. Na jeden dzień. Ja byłam trzy dni i dla mnie było to za długo. Ale ci, którzy byli ze mną szykują się na kolejne wizyty tam, także wiecie :)

Na pewno jest to miejsce, w którym odnajdą się i osoby chcące się porelaksować (np. w ciepłym źródełku), i dzieci, i żądni wrażeń (na co najmniej 1/3 atrakcji nie zmusiłam się wejść).

Liczcie się jednak z kolejkami przy zjeżdżalniach. Najmniejsze nad ranem i pod wieczór, największe w południe.

Let's go! Napiszcie potem, jak Wam się podobało:)

sobota, 18 lipca 2015

Energylandia - Zator


W zeszłym tygodniu byłam w Energylandii. Jest to park rozrywki w Zatorze - miejscowości na południu Polski. Nie jestem zapaloną fanką tego typu miejsc - w przeciwieństwie do mojej siostry - ale lubię dreszczyk adrenaliny ^^

Weszliśmy z rodzinką na cały dzień. Kolejki zajebiście długie, ale byłam na to przygotowana (kilka lat temu byłam w "Walibi", belgijskim parku rozrywki podobnym do tego i kolejki tam były o wiele dłuższe).  Aczkolwiek książkę w plecaku lub dobre towarzystwo przy boku polecam. - serio do niektórych atrakcji poczekacie godzinę "jak w banku".

Nie jestem pewna czy atrakcje były warte pieniędzy i czekania. Niektóre z pewnością - jak np. Roller Coaster Dragon! <3
Ale i tak warto, żeby każdy sam przekonał się na własnej skórze i zobaczył dokładnie co i jak.

Oczywiście Energylandia to cały zamknięty kompleks z rozrywką. Wchodzimy i wychodzimy raz na jeden bilet. Są tam nie tylko różnego rodzaju karuzele, zjeżdżalnie i inne dziwadła trzęsąco-straszące, ale też miejsca, gdzie można usiąść, odpocząć, zjeść, a także miejsca z automatami i standardowo - "płać-wygraj". Nie dajcie się złapać na tych ostatnich. Widziałam ludzi szalonych, którzy za wszelką cenę chcieli wygrać, choć w zasadzie przegrywali - np. płacili po 10 zł za każde 3 rzuty do ustawionych w piramidę puszek (wygrana to taki duży Minionek - maskotka). I tak rzucali po 5 kolejek, albo i więcej... a kaska leciała. Oczywiście można było kupić tam tę maskotkę, bez rzucania. Za 250 zł - pozdro. Sprawdziłam w internecie i wydaje mi się, że identyczne chodzą 5x taniej. Współczuję tym, którzy dali się ponieść. Zaznaczę, że w większości próbujących swoich sił byli tatusiowie i wybrankowie serc dam stojących obok i kibicujących, zamiast trzeźwo spojrzeć na sytuację. Prośba do dziewczyn: nie podsycajcie zapału facetów, bo puścicie ich z torbami. if you know what i mean.

Podsumowując: w Walibi było lepiej i jeśli ktoś ma taką możliwość to polecam. W Energy było w niektórych miejscach nieprzyjemnie, telepiąco, trzęsąco. Nie na tym mi zależało. Ale jak ktoś nie był wcześniej w Walibi, to prawdopodobnie mu się spodoba. Zachęcam do wypróbowania na własnej skórze i podzielenia się opinią :)

Strona główna Energylandii ---> link

 
Poniżej kilka zdjęć z Energylandii. oczywiście jakość komórkowa.






CO NIE BYŁO FAJNE:

np. tego poniżej nie polecam :/



to było porównywalne do tego powyżej:



to było nieporównywalnie gorsze od takiego samego w Walibi (w Belgii było na tym b. przyjemnie):





CO BYŁO FAJNE:






poniżej super Roller Coaster Dragon <33 -wg najlepsza atrakcja






czwartek, 2 lipca 2015

Kociarnia Kocia Kawiarnia w Krakowie

Usłyszałam o tym miejscu jakoś pół roku temu i od razu zamarzyłam sobie, żeby się tam wybrać. Aby otworzyć Kociarnię trzeba było uzbierać 50 tyś. Mogliście słyszeć o tej akcji m.in. na kanale Krzysztofa Gonciarza - zachęcał do wpłacania i sam też pomógł :) Było trochę komplikacji z tego co wiem - no, w końcu nie taka łatwa sprawa, to nie jest zwyczajna kawiarnia - ale po jakimś czasie udało się! 25.06.2015 otwarto pierwszą w Polsce Kocią Kawiarnię :)

Na czym to polega?
Wybieramy wolny termin i rezerwujemy - tak, jest aż takie zainteresowanie! Wszystko dokładniej znajdziecie na ich stronie facebook'owej i standardowej: http://www.kociakawiarnia.pl/. Potem idziecie tam i cieszycie się jakimś kotem, ew. kawą lub ciastkiem itp. ;D Aczkolwiek kawa (mrożona i americano) była taka sobie. Innych rzeczy nie próbowałam.

Kotów jest tam chyba 10. Co jest fantastyczne to to, że koty są ze schroniska i można je adoptować. Jak dla mnie super pomysł. Kilka kotów jest tam na stałe (chyba 3), a reszta do pokochania na zawsze i adopcji.

Niestety nie mogę mieć teraz zwierząt i bardzo mi ich brakuje. Przesiedziałabym tam pewnie cały dzień, gdyby nie to że rezerwacja obowiązuje 1,5 h.

Kraków, Krowoderska 48 - polecam







Przy sobie miałam tylko telefon - sorki 





niedziela, 21 czerwca 2015

Natura ludzi

Ludzie to egoiści.

Poznałam w swoim życiu naprawdę wielu ludzi. Lepszych, gorszych... Ale nie poznałam do tej pory żadnego człowieka, o którym mogłabym powiedzieć, że nie jest egoistą. I nie chodzi tu o brak empatii. To jest kwestia zupełnie odmienna.

Jasne jest, że przychodząc na świat myślimy tylko o swoich potrzebach. Dopiero później, w wieku ok. 3 lat wykształca się w nas współodczuwanie z inną osobą.

Jednak mimo że jako ludzie starsi jesteśmy w stanie z empatią podchodzić do innych to nie powiem, że nie jesteśmy egoistami. Jesteśmy. I nie chodzi mi tutaj o takie puste rozumienie tego słowa ("ty egoistko.....").

Człowiek tak już ma, że patrzy na własne dobro w pierwszej kolejności. Nawet, jeśli pozornie patrzy tylko na dobro drugiej osoby. Co ciekawe dobrem może być też np. cierpienie. W zależności od tego, jaka dana osoba jest i czego w głębi serca potrzebuje.

Przykład: Są ludzie, którzy sami sobie wyszukują powodów do cierpień, np. nie wychodzą z domu do znajomych, żeby móc potem rozpaczać, że/gdy są sami. Pozornie nie jest to dobro tej osoby, jednak jeśli się na to głębiej spojrzy, ta osoba tego właśnie chciała, zrobiła to z własnej woli. Czyli zadziałała egoistycznie, tak?

Cały czas myślimy o sobie, myślimy egoistycznie. I jest to naturalne. Gdyby ktoś miał przez całe życie o nas myśleć i troszczyć się, byłoby jeszcze gorzej. A tak, każdy dba o siebie:)

Zakończę słowami jednego z filozofów:
"Nazywamy egoistą tego, kto nie poświęca się naszemu egoizmowi" - Nicolas Gomez Davila

wtorek, 16 czerwca 2015

Najpiękniejsza reklama, jaką widziałam






Najpiękniejszą reklamę zobaczyłam kilka lat temu w kinie przed którymś z filmów.
Wbiła mnie w fotel, nie powiem że nie. Zapadła mi bardzo głęboko w serce i w pamięć. Odpowiednie połączenie głosu, tekstu, obrazów. Po prostu nie mogło być inaczej..

Reklamą tą jest Levi's Go Forth.

Może otworzycie ten link i nie zrobi ona na Was większego wrażenia. Może pomyślicie sobie "co ona w tym widzi". Może, może, może...

A może nie.

Może akurat do Was trafi. Może znajdujecie się w tym momencie życia, w którym Wam pomoże, wzbudzi w Was nadzieję, wiarę, iskrę szczęścia.

Ja trafiłam na tę reklamę w odpowiednim momencie, potrzebowałam tego.

Piękny jest tekst Charles`a Bukowskiego i piękny jest głos lektora. 




Zamierzam czytać w wakacje Charles`a. Zainteresowały mnie jego twory.

Jestem Zły

Chciałabym dzisiaj opowiedzieć o pewnym filmie dokumentalnym, który właśnie skończyłam oglądać. Tytuł filmu to "Jestem Zły". Film pochodzi z roku 2000 i jest dostępny do obejrzenia na youtubie- link "Jestem Zły".

Film wywarł na mnie duże wrażenie, obejrzałam go od początku do ostatniej jego sekundy.
Opowiada o dzieciach mieszkających na Pradze. Co ważne, nie jest to zwykły film. Został nakręcony przez te dzieci samodzielnie za pomocą kamery, którą dostały w tym celu od reżysera, Grzegorza Packa. Poinstruował je on, w jaki sposób się kręci i zostawił im kamerę na pewien czas.

Dzieci kręciły swoje życie codzienne oraz otoczenie, w jakim przebywają. Powstał swego rodzaju vlog, ale o wiele ciekawszy, mający rzeczywiście jakąś wartość, aniżeli te wszystkie vlogi, których teraz pełno na youtubie.

Nie chcę zdradzać Wam szczegółów, toteż pozostawię ten temat otwarty. Żałuję, że dopiero teraz znalazłam ten film. Nie zrozumcie mnie źle, ale wg mnie jest cudowny. Wyrazy podziwu dla reżysera, za pomysł, za realizację.

Zachęcam do obejrzenia i ewentualnie skomentowania.
Pozdrawiam

środa, 10 czerwca 2015

Biustonosze, staniki - zmora kobiet

 Dzisiaj chciałabym poruszyć temat damskiej części górnej bielizny.

Nie mam gigantycznego biustu, ale też nie mówię, że nic tam nie mam. Jednak odkąd piersi zaczęły rosnąć, zaczęłam nosić stanik. Nie ukrywam, że na samym początku było to coś fajnego - jak wiadomo dla małej dziewczynki niezwykle wstydliwą rzeczą są "pączkujące piersi". Teraz jednak, kiedy minęło już - o matko! właśnie zdałam sobie sprawę z tego ile - prawie 10 lat, mogę powiedzieć, że nie jest to dla mnie nic fajnego. I boli mnie fakt, że wiele wskazuje na to, że już tak pozostanie.

Zapoznawałam się z różnymi badaniami i artykułami na temat wpływu biustonoszy na piersi. Wskazywały one, że staniki wcale nie są takie cudowne. Przez stałe podtrzymywanie biustu wzrost mięśni klatki piersiowej jest ograniczony, co sprawia, że nie wykształca się jak powinien i może nie chronić odpowiednio piersi przed przeciążeniami, może za słabo je podtrzymywać.

Zwolennicy biustonoszy podają zwykle przykład murzyńskich kobiet, które widać zawsze na różnych filmach podróżniczych, przyrodniczych, które mają obwisłe piersi. Poszukałam nieco na ten temat i jestem bliska opinii, że wbrew pozorom nie jest to spowodowane nienoszeniem przez te kobiety staników, lecz posiadaniem i wykarmieniem niemałej liczby potomstwa - kobiety z plemion (afrykańskich i innych) mają średnio co najmniej trójkę dzieci, a b. często więcej. Piersi wypełnione mlekiem i "ciągane" przez długi czas mogą zmniejszyć elastyczność, to chyba logiczne.

Nie wypowiadam się w imieniu posiadaczek dużego biustu (mis. D itd.). Sama mam B i w moim odczuciu nie potrzebuję stanika dla wygody. Lepiej jest mi bez niego. Większość kobiet, których pytałam również woli być bez stanika - jakże wielką ulgą po powrocie do domu jest jego ściągnięcie!...

Zastanawiacie się pewnie: o co jej w ogóle chodzi? to nie może chodzić bez stanika?

Otóż, niestety nie mogę. Albo inaczej. Mogę tylko teoretycznie. W praktyce w dzisiejszych czasach oznaczałoby to duże wyróżnianie się z tłumu, odstawanie od normy, spojrzenia obruszonych "niemoralnością" kobiet oraz głupi wzrok mężczyzn z wypranymi przez branżę porno i inne jej podobne mózgami.

Takie właśnie są dzisiejsze czasy. Istnieje niepisana zasada noszenia staników. Piersi stały się czymś nieprzyzwoitymi. Prześwitujący kształt! sutków przez bluzkę może sprawić, że zostaniemy uznane za jakieś nieprzyzwoitki, nieszanujące się kobiety. No bo jak to tak pokazywać całemu światu prawdziwy kształt piersi? To takie grzeszne, takie niemoralne...

Marzę o tym, żeby bieżący stan rzeczy się zmienił.
Aby jednak to się stało, musi najpierw zajść zmiana w głowach ludzi. Piersi muszą przestać być traktowane jako coś niegrzecznego, ultra-nadzwyczajnego, a zacząć być znowu naturalną częścią ciała kobiety, której nie powinna się ona wstydzić i musieć jej ukrywać.

Może gdyby więcej kobiet przełamało się i zaczęło mimo krzywdzących opinii nie zakładać biustonoszy, sytuacja powoli uległaby zmianie na - w moim odczuciu - lepsze? Ludzie po pewnym czasie przyzwyczailiby się i uznali to za normę.

Staniki nie są z nami od zawsze i nie muszą pozostać na zawsze.
Jest szansa, żeby to zmienić?
Co Wy o tym myślicie?

środa, 15 kwietnia 2015

Co będzie modne w sezonie letnim 2015?


Frędzle! W każdej postaci. Na torbie, na butach, czy też na wyciętej w ten sposób bluzce.










Odkryte ramiona

Prześwitujące ubrania

Wszelkie luźne i przewiewne ubrania, bufiaste rękawy.
 






Srebrne, błyszczące wstawki lub nawet całe ubrania.


Buty H&M, kolekcja wiosna/lato 2015


Topshop


 Bardzo lekki makijaż, zakrywający jedynie wypryski. Wytuszowane rzęsy. Naturalne zaróżowienie skóry, piegi i inne "niedoskonałości" w cenie ;)





 
Burberry Prorsum Spring/Summer 2015 (backstage)





poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Jak schudnąć??? 3 rady, 3 zasady


Od razu na wstępie muszę zaznaczyć, że wymaga to poświęceń, kłamać nie będę.
Tak więc najważniejsza będzie determinacja lub wsparcie bliskich- chociaż prawdę powiedziawszy o to ciężej, łatwiej liczyć na siebie.

1. Odstaw cukier!

Taak, wiem. To tragiczne. Dobrze rozumiem ból, jaki odczuwacie, jak pomyślicie, żeby nie jeść cukru. A cukier jest w dzisiejszych czasach wszędzie! Nawet w zwykłych płatkach kukurydzianych... To straszne. Żeby schudnąć trzeba to jednak zrobić.

Wg mnie jest to najtrudniejszy krok- sama od czterech dni nie jadłam produktów wzbogacanych cukrem i wiem jak to wygląda. Zaznaczam, że chodzi mi wyłącznie o cukier dodatkowy, w który wzbogacane jest jedzenie. Taak, syrop glukozowo-fruktozowy też. Jednak nie mam na myśli "broń boże" cukru naturalnie występującego w pożywieniu, czyli np. fruktozy w owocach! Jedzcie owoców do woli, możecie pękać z przejedzenia nimi, seeerio :D Bez względu na to, czy są to banany, jabłka, gruszki, czy coś jeszcze innego! To wam nie zaszkodzi. (Oczywiście, że da się przytyć na diecie owocowej, ale trzeba być naprawdę zdolnym, nie ruszać się w ogóle z łóżka i tylko jeść, jeść, jeść! Zaświadczam: to wam nie grozi!)

Polecam, żebyście obejrzeli filmik z wykładu na temat cukru - pik!- jak znajdziecie wolną chwilkę.

W skrócie mogę powiedzieć Wam, że okazuje się, że cukier uzależnia nas, jak najgroźniejsze narkotyki- kokaina czy heroina. Oddziałuje na identyczne rejony mózgu, co tamte środki. Rodzimy się i od zewsząd otacza nas cukier. Tak więc uzależnienie rozpoczyna się bardzo wcześnie. Po cóż wszędzie dodawany jest cukier, zapytacie? A no po to właśnie, żeby nas uzależnić od danych produktów, żebyśmy stanowili stałe źródło napływu gotówki dla firm produkujących owe produkty :) Taka gorzka prawda. W wykładzie jest również opisana po krótce historia cukru. Okazuje się bowiem, że wcale nie jest on tak wszechobecny od dawien dawna i że wcześniej sprzedawano go wyłącznie w aptekach, w określonych tylko ilościach!

Czemu taki sztuczny cukier jest niezdrowy?! Przecież cukier to paliwo dla mózgu, prawda?

No niby prawda, ale zwykły cukier czyni nam więcej szkody, niż pożytku. Duużo, dużo więcej szkody, niż pożytku. Dzieje się tak dlatego, że pod wpływem cukru w naszym organizmie środowisko staje się bardziej kwasowe - odsyłam na lekcje chemii ;) Jest to dla nas niekorzystne, bo żeby zaradzić tej sytuacji, organizm zaczyna uwalniać minerały, które mogą zneutralizować środowisko kwaśne, np. wapń z kości, fosfor, magnez i inne ważne pierwiastki. A potem mamy niedobory... W wykładzie dowiecie się na pewno więcej :)

2. Pij zieloną herbatę!

 O piciu zwykłej wody mineralnej już nie będę Wam gdakać, bo to już się zrobiło nudne. Jednak polecę zieloną herbatę. Oczyszcza organizm  i przyspiesza metabolizm- a na tym nam zależy! Taka zielona herbata wzmaga perystaltykę jelit, co znaczy tyle, że jedzenie przesuwa nam się w organizmie szybciej. Nie będzie zalegać tam godzinami i rozkładać się powoli. Po wchłonięciu składników odżywczych wszystko powinno opuścić nasz przewód pokarmowy, dzięki czemu nie będziemy czuć się ociężali. Polecam picie zielonej herbaty po każdym posiłku, po odczekaniu ok. pół godziny. W przypadku rana pić taką herbatę jeszcze przed śniadaniem, odczekać, a potem wsuwać :>

3. Ruch to zdrowie

Nie bój się, nawet jeśli nie byłeś dotąd fanem sportu wszystko się zmieni. Będziesz miał tyle energii z nieśmieciowego jedzenia, że aż będzie cię rozpierało od środka, żeby coś zrobić ;P I nie będziesz czuć się ociężale! Spalisz więcej, niż zjesz i będziesz zadowolony. Ale serio. RUCH. Ludzie kiedyś się ciągle ruszali, chociażby po to, żeby znaleźć jedzenie. Teraz mamy wszystko pod nosem i robi się problem. Niee... wyyjście do sklepu po nowe żarełko to nie to samoo :D Przykro mi. No ale głowa do góry. Po prostu odnajdź radość w ruchu. Ruch to życie - przemyśl to. Żyj!



Z pewnością nie napisałam wielu rzeczy, ale żywię nadzieję, że mój tekst Wam choć trochę pomógł. W razie pytań, śmiało pisać w komentarzu.

Pozderki! :3

piątek, 3 kwietnia 2015

Czy serwisy aukcyjne typu za10groszy.pl i sknerus.pl naprawdę działają?

Zanim zarejestrujecie się na takim serwisie, zadajcie sobie jedno zaj*biście ważne pytanie: " Czemu ktokolwiek miałby wam sprzedać wartościowy produkt za kilka-kilkadziesiąt złotych?".

Już?

Odpowiedź jest prosta: nie ma ku temu żadnego powodu.

Musicie mieć na uwadze, że jeśli ktoś prowadzi tego typu stronę, to prowadzi ją tylko i wyłącznie dla własnych interesów. To on ma zyskać, a nie ty - biedny, zwiedziony użytkowniku. 
Działanie serwisów aukcyjnych tego typu opiera się na naiwności i głupocie ludzkiej. Rejestracja w serwisie nic nie kosztuje, jednak żeby móc walczyć o jakiś przedmiot z aukcji, należy wykupić sobie pakiet tzw. BID-ów, waluty internetowej tego serwisu.

Drogi użytkowniku! Zwróć uwagę na to, co dokładnie kupujesz. Płacisz bowiem realne pieniądze za to tylko, żeby sobie "poklikać".

Ceny przedmiotów są tak niskie, że zwalają z nóg. Kto nie zechciałby kupić nowego Iphone`a 6 za 5-10% ceny rynkowej? Niestety naiwnych nie brakuje... a właściciel serwisu tylko na tym korzysta.
Skąd wiem, że to wszystko ściema? Poszperałam w wielu miejscach w internecie i włączyłam zimną ocenę tej sytuacji. Dowiedziałam się, że na serwisie można wygrać - choć szansa jest bardzo niska-
lecz tylko przedmioty o niewielkiej wartości. Nawet nie liczcie na to, że uda wam się przebić drogi sprzęt. Ochłońcie. Ta strona tak już została stworzona, aby manipulować człowiekiem, aby zwieść go, aby dał się porwać emocjom (ładny, wyglądający profesjonalnie wystrój strony; wartościowe produkty po niskich cenach; ograniczony czas aukcji danego produktu itd.). To, co najczęściej ludzie wygrywają to pakiety BID-ów. Jednak trzeba też zauważyć, że zazwyczaj wydają oni na wygranie tej aukcji więcej, aniżeli wygrywają... -deal życia! -.-

Na stronie funkcjonują tzw. boty. Są to fałszywi, komputerowi użytkownicy, którzy podbijają aukcje tak, żeby nikt broń boże nie wygrał czegoś wartościowego. Jak ich poznać? Po dziwnych nazwach. Przepraszam, ale kto przyjmie sobie za login dziwny zlepek liter i słów? Konfigurację, którą ciężko zapamiętać, która niewiele znaczy? No raczej nikt "normalny".

Dla potwierdzenia wiarygodności na stronie pozostaje kilka ostatnich aukcji wraz tym kto i za ile dany przedmiot przebił. Jakich użytkowników znajdziemy pod aukcjami drogiego sprzętu, np. elektroniki? No właśnie użytkowników o tych dziwnych nazwach, czyli użytkowników fake`owych.
Dzięki botom właściciel serwisu może sobie spokojnie zarabiać. Nikt nie wygra żadnego laptopa czy komórki, a pieniądze na jego konto nadal będą wpływać- bo w końcu każdy myśli, że im więcej BID-ów wykupi, tym ma większe szanse... Od czasu do czasu zostanie wrzucony jakiś ochłap, który faktycznie ktoś może wygrać, po to tylko, żeby strona stała się wiarygodna. Żeby był ktoś spośród tych tysięcy użytkowników serwisu, kto obroni wizerunku strony, kto powie, że on przecież wygrał, więc serwis nie kłamie.

Już się zarejestrowałem- co zrobić?
Polecam przeczytać dokładnie regulamin i usunąć w pełni konto z serwisu.

Już kupiłem pakiet BID-ów- co zrobić?
Niestety niemożliwe jest odstąpienie od umowy i zwrot pieniędzy (nawet jeśli nie zmarnowało się ani jednego BID-a). Kontaktowałam się w tej sprawie z kilkoma prawnikami i każdy z nich powiedział to samo. Po prostu pieniądze przepadły,a ty jesteś teraz bogatszy jedynie o nowe doświadczenie. Takie BID-y są bowiem treściami cyfrowymi. Prawo mówi, że konsument nie może odstąpić od umowy zawartej na odległość, jeśli dokonał zakupu treści cyfrowych, które nie są zapisane na nośniku materialnym, jeżeli spełnianie świadczenia rozpoczęło się za wyraźną zgodą konsumenta przed upływem terminu do odstąpienia od umowy i po poinformowaniu go przez przedsiębiorcę o utracie prawa odstąpienia od umowy – np. zakup na stronie internetowej dostępu do bazy piosenek.
Co polecam w tej sytuacji zrobić? Nic. Nie przebijać, nie bawić się w to. Pieniądze przepadły, a podczas dalszej zabawy najprawdopodobniej przepadnie więcej lub wpadniemy w jeszcze gorsze bagno. Stało się. Przeczytać dokładnie regulamin, usunąć konto, zapomnieć. Będziecie mądrzejsi na przyszłość. Już wiecie, już macie to za sobą.

Mam konto, kupuję BID-y i gram, przebijam, biorę udział w aukcjach- co zrobić?
Również polecam zaprzestać tych działań, zakończyć "współpracę" z serwisem. Należy również dokładnie przeczytać regulamin, żeby np. serwis nie zachował naszych danych osobowych, pomimo że usuniemy z serwisu konto.

Za to jeśli chcielibyście mieć możliwość wygrania 1 z 3 Mackbook-ów Air to pewna youtuberka, którą oglądam robi teraz konkurs. Mówię o Wengie :) Obczajcie sobie: http://swee.ps/iktsMgUC 
Ja próbuję, wy też możecie, wystarczy wpisać maila. Można też zaobserwować ją na twitterze, instagramie dla większej "puli" szans;)
Konkurs trwa do 26.11 także macie czas:)

Mam nadzieję, że mój tekst pomoże komuś ustrzec się przed bezsensowną stratą pieniędzy.
Jak wyglądają wasze zdania na ten temat? Mieliście coś wspólnego z tego typu serwisami? Może macie jakieś pytania? Piszcie w komentarzach!

niedziela, 29 marca 2015

Makaron z cebulką i kukurydzą vegan/ Vegan noodles with onion and corn

Jako że dzisiaj nie wychodziłam z domu (niefajna pogoda + późno wstałam), postanowiłam trochę pogotować.


Przepis znam od mojej mamy i gorąco polecam to danie. Przyrządza się je ok. 45 min.

Danie na ok. 4 porcje:
4 średnie cebule
puszka kukurydzy
500 g makaronu (świderki)
przyprawa Kamis kurczak złocisty
olej roślinny

1. Cebule należy obrać i pokroić w tzw. piórka (link, jak to zrobić: https://www.youtube.com/watch?v=86bAKytn3Aw)
2. W małym garnku rozgrzać olej.
3. Do rozgrzanego oleju wrzucić pokrojoną cebulę i wsypać całe opakowanie przyprawy, po czym wymieszać wszystko i przykryć pokrywką. Gotować na "małym ogniu";)
4. Mieszać cebulę co jakiś czas, żeby nie przypaliła się. Czekać aż cebula zrobi się miękka, rozpadająca.
5. Następnie podgrzać wodę na makaron, posolić, ugotować makaron. Odcedzić od ugotowanego makaronu wodę.
6. W jednym garnku zmieszać wszystko (makaron, ugotowane cebule i odsączoną kukurydzę z puszki) RADA: warto nie przelewać cebuli razem z olejem prosto do garnka, bo danie będzie za tłuste. Osobiście odbieram ugotowane cebulki od oleju łyżką i tylko je dodaję do "mieszanki", olej wyrzucam.
7. Smakować!


I haven't go out today (bad weather + I woke up really late), so I've decided to cook smh.

The prescription is from my mom and I really reccomend this dish. It takes about 45 min to cook.

Dish for circa 4 portions:
4 average onions
1 tin of corn
500 g of noodles
the golden spice
vegetable oil

1. Slice the onions like here https://www.youtube.com/watch?v=86bAKytn3Aw
2. Heat up the oil in some pot
3. When oil is hot - add there the onions and the spice. Mix everything and put lid on the cooker. Cook on "the small fire".
4. From time to time stir the onions -  it can overburn. Wait till it's not soft.
5. Do the noodles!
6. Add the onions from the pot to the noodles and mix it. HINT: extract onions from oil and add only onions to noodles - it will be not so fat.
7. Sample!




A na deser/
For dessert:
 

sobota, 28 marca 2015

Coś ciekawego, dla ucha nowego / Sth new to hear

Utwór znaleziony wczoraj, a właściwie przedwczoraj, bo jak zwykle się zasiedziałam i już jest prawie 4. rano. Hipnotyzujący. Choć z początku "niby nic".

I found this yesterday, hm, basically day before yesterday, because I'm sitting here too long - as always - and it is 4am now. Hipnotizing. Even if not at the first time.