sobota, 21 listopada 2015

Cannelloni z soczewicą czerwoną vegan



500g soczewicy czerwonej
Przyprawa do kuchni włoskiej
Cannelloni (np. w Biedronce było ostatnio vegańskie z durum)

Ugotować 500 g soczewicy czerwonej.Po odsączeniu zmieszać ją z przyprawą do kuchni włoskiej. Następnie nabić tą mieszanką każdy makaronik (żmudny proces) i poukładać rureczki w naczyniu żaroodpornym. Można zalać to wszystko sosem beszamelowym - na necie jest pełno przepisów. Piec tyle, ile podane na opakowaniu makaronu, a jak robimy z sosem, to do momentu lekkiego zapiecznia sosu.


Et voilà
Smacznego!

Śwat zmienia się na lepsze


Nie wiem czy to zmiana wewnątrz mnie powoduje takie myśli, czy rzeczywiście jest to faktem? Podzielcie się ze mną swoimi spostrzeżeniami i odczuciami w komentarzach.

Ostatnio zaczynam dostrzegać w ludziach dobro, i to niezliczoną ilość dobra. Takie dobro-dobro, a nie jakiś podrabianiec. Po prostu czyste szaleństwo. Otworzyłam oczy na świat i przecieram je ze zdumienia. Wystarczyło zmienić myślenie. Zazwyczaj ludzie myślą, że inni nie chcą dobrze, że są źli. A to jest bujda. To jest tylko wyobrażenie, nie wiem, chroniące przed zranieniem? Są ludzie, którzy nie są dobrzy, to prawda. Ale to, co teraz już dostrzegam, to to, że znakomita większość osób CHCE BYĆ DOBRA. Nie mówię, jest czy nie jest. Bo to jest zdeczka inna sprawa. Zdarza się przecież, że zranimy bliską osobę, choć nie mieliśmy takiego zamiaru. I tu jest sedno sprawy. Żeby zacząć patrzeć na innych, jak na siebie, jak na ludzi, a nie bestie. Ludzi, którzy chcą dobrze. Którym czasem może nie wychodzić, którzy gdzieś tam się potykają.

Naprawdę warto jest zachować wiarę w ludzi. Świat będzie dla nas lepszym miejscem, gdy zmienimy postrzeganie przez nas innych. Owszem, przejedziecie się i to nie raz. Ale jeśli ktoś wam uczyni przykrość, o wiele bardziej logiczne jest uznanie, że nie chciał wam zrobić przykrości, niż że chciał. W większości przypadków, osoba ta skrzywdzi was przez przypadek- no chyba że mówimy o osobach, które czerpią radość ze świadomego krzywdzenia innych.

Ale serio, świat zmienia się na lepsze. Ludzie zaczynają myśleć na głębsze tematy i interesować się czymś więcej, jak tylko czubkami własnych butów. Zaczynamy dostrzegać, że jesteśmy społecznością i jako społeczność wpływamy i na siebie nawzajem i na środowisko. I widzimy już, że możemy wpływać także pozytywnie. I zaczynamy działać.

To bardzo budujące.

Czy życie ma sens? Jaki jest sens życia? Czuję pustkę


Te dwa pytania stanowiły podstawę moich ostatnich 7 lat życia. A lot of time, ale taka prawda. Dopiero niedawno sobie to uświadomiłam. Pomyślałam, że o tym napiszę, bo może znaleźć się trochę osób z podobnym problemem.

Większość ludzi, których spotykałam/spotykam na swojej drodze ma niejako ukształtowane i sprecyzowane patrzenie na świat. Są to ludzie wierzący, członkowie jakiejś religii (w PL najczęściej katolicyzmu:)). Religia pokazuje, jak żyć i dlaczego. Widzisz sens egzystencji. Co jednak jeśli tej religii w Twoim życiu nie ma, a nie należysz do osób prosto idących przez życie i raczej się nad nim nie zastanawiających?  No właśnie, wtedy zaczynają się problemy..-sorki że tak uogólniam, możliwe że są przypadki w których mimo religii, ktoś ma tego typu myśli, problemy-
Nie poznałam do tej pory nikogo oprócz siebie, kto poprzez zbyt szerokie rozmyślania filozoficzne zapędziłby się w taką życiową pułapkę, o której piszę. Mam jednak nadzieję, że tutaj znajdzie się ktoś taki. Ja sama szukałam w internecie, potrzebowałam znaleźć kogoś, kto myśli podobnie, lecz nie znalazłam.

Zaczynasz zadawać sobie pytanie, po co żyjemy. Jaki jest sens życia? Czy W OGÓLE jest jakiś sens? Szukasz, rozmawiasz z ludźmi, słuchasz, czytasz. Niestety, wszędzie pustka. Cisza, jak makiem zasiał.
Przychodzą myśli samobójcze- bo po co żyć, jak nie ma po co?

Chcesz się zabić. Jak się zabić? Jak najszybciej umrzeć? Jak odebrać sobie życie? Depresja.

Powiem jedno: mnie się udało wyrwać z tego. po 7 latach, ale się udało

WAŻNE
To nie jest prawdą, że jak doszło się do jakichś życiowych przemyśleń to one są prawdą i tylko prawdą, i są niezmienne. To jest gówno prawdą. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ŻYCIE CZŁOWIEKA JEST DROGĄ. Drogą do poznania siebie. I nikt nie powie ci jaki jest sens życia. Bo to jest celem, żeby odnaleźć ten sens. To my nadajemy sens. Wszystkiemu. Wydarzeniom, przedmiotom, uczuciom. My możemy go też odbierać. Odebranie sobie sensu życia jest straszną rzeczą. Jest śmiercią mentalną człowieka. Odebranie sobie czasu i możliwości dojścia do jednak innych przemyśleń- jest równoznaczne ze śmiercią fizyczną. Myślę, że nieuchronnie do niej prowadzi.


Czego się trzymać?
Życia. Nie chodzi mi o tępe "nie zabijaj się, to takie straszne!".. Zupełnie nie o to mi chodzi. Chodzi o to, by DAĆ SOBIE CZAS. Czas na znalezienie siebie. Mnie zajęło to 7 lat. Nie wiem ile zajmie to Tobie. Takie męczące poszukiwania mogą trwać nawet i całe życie. Nie wiem, gdybam tylko. Żaden filozof nie powie Ci "tak taki jest sens życia" i żaden naukowiec nie potwierdzi Ci tego, nie wyrysuje wykresu, nie przedstawi na schemacie. Tego jestem pewna. Wiem, bo szukałam zawzięcie. Filozofia proponuje konkretne sposoby patrzenia na życie i jego poszczególne elementy, ale nie da Ci prawdy. Bo każdy musi znaleźć swoją prawdę. Zbudować ją swoimi przemyśleniami, swoimi doświadczeniami i swoim życiem. Owszem możemy znaleźć coś, co będzie nam odpowiadało i nazwać się np. egzystencjalistami, ale czy tego szukamy? Czy właśnie wtedy będziemy szczęśliwi?

Tu chodzi o zajrzenie wgłąb siebie. O pozwolenie sobie na byCie. Bycie takimi jakimi jesteśmy, w każdym momencie życia. Jesteś smutny - to bądź smutny. Jesteś wkurwiony - pozwól sobie być, wejdź w tę emocję. Zrozum siebie. Pobądź ze samym sobą. Bądź ze sobą szczery. Doceń się.